Michał Anioł Caravaggio w latach 1602–1603 namalował
Amora Zwycięskiego (obecnie dzieło to znajduje się w Gemäldegalerie w
Berlinie). Nie chcę tutaj interpretować tego obrazu pod kątem kompozycji,
skoncentruję się na jakości. Widziałem go
w dwóch różnych przestrzeniach. Pierwszą, jest wspomniana galeria
niemiecka, drugą, była wielka wystawa Caravaggia w Rzymie w Scuderie del Quirinale. Wiem, że wszyscy znamy ten obraz
i dostrzegamy jego kunszt, ja jednak muszę oddać moje odczucia, bo dzięki nim
zrozumiałem, jak artysta tworzył swój fortel percepcyjny. Caravaggio z
wyjątkową precyzją odmalowuje rzeczy nad wyraz trudne. W perspektywie widzimy
wygięty papier nutowy, z którego, zdaje się, można by zagrać melodię. Dalej
przyrządy pomiarowe, którymi można mierzyć. Instrumenty muzyczne symetryczne,
delikatne z powyginanymi gryfami są tak idealnie rzeczywiste, że aż chce się je
wziąć w dłonie. Na dole leży perfekcyjnie metalowa zbroja. Chłopiec jest
chłopięcy, szmata szmaciana, itd. Wszystko to zostało namalowane w taki a nie
inny sposób, aby urzeczywistnić coś czego nie ma. Aby urzeczywistnić to, co nie
powinno z racjonalnego punktu widzenia istnieć - skrzydła Amora. Oświadczam
kategorycznie, że przez pryzmat tych wszystkich przedmiotów ja Caravaggiu
wierzę, że widział Amora, że był on dla niego równie jak te przedmioty
rzeczywisty.
Tak właśnie mami nas Caravaggio. Jakość obrazu i sprzedawanej
informacji jest na tyle wysoka (nadrealistyczna), że jesteśmy w stanie tę informację
przyjąć za prawdę. A co ma do tego Umberto Eco i jego „Cmentarz w Pradze”? Czy
główny bohater tej powieści nie jest trochę nazbyt współczesny? A może
rozdwojenie jaźni pomiędzy Simone Simoninim a księdzem Dalla Piccola,
fałszowanie przez niego historii Europy na zlecenia rządów, tworzą z niego
postać w pełni współczesną. Postać obdarzoną świadomością informacyjną. Jak
zatem Umberto Eco ją uwiarygodnia w 1897 roku?
Odpowiedź znajdziemy w strukturze obrazu Michała Anioła Caravaggia,
czyli inwentaryzacji rzeczywistości, która również u Umberto Eco jest bardzo
dokładnie, a nawet dobitnie opisana. Nie da się w nią nie uwierzyć. Przecież
Signorie Simonini podawał rękę i miał wpływ na życie największych: Freuda,
Dumasa, Garibaldiego, Dreyfusa. To właśnie natłok postaci autentycznych i
perfekcyjny opis otoczenia; pozwala urzeczywistnić postać głównego bohatera w
1897 roku. A jednocześnie czujemy, że nic się nie zmieniło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz